Wracając od lekarza z Julkową zahaczyłam o supermarket w celu pozyskania dyni. W pierwszym już brak. W drugim braki dyni również. Jednak pewna pani, która podsłuchała jak tłumaczę dziecku, że lampionu z dyni nie będzie podpowiedziała mi, że znajdę dynię w supermarkecie trzecim. Więc pojechałyśmy tam. Zostało mało do wyboru więc wzięłyśmy taką, która nie będzie za duża ale ładnie będzie się prezentowała.
Tak więc po obiedzie mąż nam ładnie przygotował dynię do pracy...
No i powstał nam skromny, dyniowy, zacieszony lampion ;-)
Całkiem sympatyczna ta dynia nam wyszła :-)
Pozdrawiam
Pyśka.
Ładna :) W naszych pobliskich supermarketach też dyni brak ;)
OdpowiedzUsuńJa się muszę zaopatrzyć w dyńki jeszcze i przerobić je na mus, ponieważ poczyniłam ostatnio przepyszny sernik dyniowy, który zamierzam powtórzyć nie raz, a nie mam już dyni... ;-(
UsuńSuuper wyglada :):) My jutro wybieramy sie do siostry mojej ,a wraz z nia i jeszcze czescia rodzinki wybieramy sie na lowy :):) hihi Tooo sie bedzie dzialo :) Milego Hallowen Wam zycze :):) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuperowa :D
OdpowiedzUsuńi jak ładnie się świeci ;)
OdpowiedzUsuńSwietna zabawa, a efekt olsniewajacy :)))
OdpowiedzUsuńusciski
o tak, zabawa fajna ;-)
Usuń