wtorek, 26 listopada 2013

Siedem kilo lżejsza JA. Zdjęcia z lepszej (???) perspektywy.

Machnęłam sobie kilka lustrzanych samoróbek. No nie ma czasu, ani odpowiedniej osoby, która by mi mogła zdjęcie zrobić. Efektowne zdjęcie. Więc żebym nie była gołosłowna (już jakiś czas temu pisałam, że wstawię zdjęcia z "lepszej perspektywy), wyciągnęłam małe lustro (duże jest w drzwiach szafy i totalnie nie szło zrobienie tam zdjęcia) i cykałam, pstrykałam, a potem wybrałam takie hmm... najlepsze. Ubrałam sukienkę tym razem, tak na szybko, na legginsy. Sukienka nie jest aż tak dopasowana do ciała więc żeby nie było haseł typu "bluzka Cię obcisnęła i wyglądasz szczuplej" (przygotowałam się na wszystko;-) założyłam coś, w czym wyglądam... realnie? Bardziej wiarygodnie? No nie wiem. Coś w ten deseń.
Także proszę bardzo - JA SIEDEM KILO LŻEJSZA (dla przypomnienia wstawiam pierwsze zdjęcie przed metamorfozą). 
P.S. Waga utracona w 7 tygodni. 


Przed:


Po:


Druga opcja:


Trzecia opcja:


Lepszych zdjęć nie mam póki co. Za 2 tygodnie zjeżdża moja siostra więc ją poproszę o zrobienie fajnych zdjęć i wtedy wstawię. Jeszcze trochę pracy nad swoim ciałem mam ale się nie poddaję. Motywuje mnie bardzo to, co już osiągnęłam. 
Nie wiem czy widać tu tą różnicę na zdjęciach ale chyba coś tam trochę można zobaczyć ;-)
Teraz uciekam ćwiczyć. W dzień miałam totalne załamanie - poszłam biegać, wróciłam, prysznic i co? Siadłam na łóżku żeby wklepać olejek i normalnie zasnęłam (!!!). Już nie pamiętam kiedy spałam w dzień, a tym bardziej kiedy zasnęłam na siedząco wręcz. No i tak spałam i spałam, a jak się obudziłam to już trzeba było iść po córkę do przedszkola. A takie miałam plany na dziś... Ehhh.

Dobra, idę spinać poślady - same się nie zrobią ;-)

Pozdrawiam!
Pyśka.




niedziela, 24 listopada 2013

Klasyczne pierniczki.

Dalej w klimacie piernikowym...
Wczoraj spędziłam 3/4 soboty w kuchni. Umyśliłam sobie w tym roku pierniczki w trzech rodzajach. Tak więc upiekłam. Wyszło mi 250 sztuk. Dekorowania więc będzie sporo, nawet bardzo ;-)
Standardowo upiekłam Pepparkakor, w tym roku w wersji WHITE gdyż zapomniałam dodać przyprawę do piernika (!!!) - takie rzeczy to tylko mnie. Klasyczne pierniki, na które przepis dziś zamieszczam na blogu i jeszcze jeden rodzaj ale o nich innym razem.
Tak więc, moja tegoroczna kolekcja:



Przepis na pierniki klasyczne, te wyżej na zdjęciu.

Składniki:
500 g mąki pszennej (plus do podsypywania oczywiście)
300 g miodu
100 g cukru pudru
120 g masła
1 jajko
2 łyżeczki sody
3 torebki przyprawy do piernika (u mnie torebka = 25g)
można dodać kakao (ja nie dawałam)

Masło rozpuścić. Wszystkie składniki na ciasto wyrobić (dość długo się wyrabia). Wałkować podsypując mąką. Wykrawać pierniczki. Piec ok. 8 - 10 min w temp. 180st. C. 
Pierniczki po upieczeniu są twarde. Przechowujemy je w puszce lub szklanym słoju szczelnie zamknięte. Dekorujemy na kilka dni przed świętami. 

Smacznego.!






Z następnym postem przepis na "brukowce" ;-)


P.S. Jestem lżejsza już o 7kg ;-))))
Ale o tym oddzielny post.

Pozdrawiam.
Pyśka.









sobota, 23 listopada 2013

Wszędzie Świątecznie to i u nas powoli. Pierniczenie. (Pepparkakor).


Ale u Was już nastrojowo na blogach, tak świątecznie... Choinki, wianki, stroiki, gwiazdki i inne cudeńka wprowadzające ten klimat. My też już pomalutku idziemy ku temu. Na dziś zaplanowałam z Julcią pierniczenie. Ubiegłego roku padło na pierniczki Pepparkakor, które są przepyszne - wierzcie mi na słowo. Bardzo aromatyczne, pięknie pachną, mają cudowny, iście świąteczny smak. W tym roku jednak pokuszę się o dwa rodzaje pierników. Natomiast na blogu zamieszczam przepis i zdjęcie z zeszłego roku. 


To były moje pierwsze początki z dekorowaniem pierniczków. Nie są chyba aż tak katastrofalne w skutkach ;-) W tym Roku jednak będą bajkowe wręcz - no, postaram się aby takie były.

Przepis na Pepparkakor (z bloga Moje Wypieki)
Składniki:
150 g melasy (ja dałam po prostu miód)
110 g masła lub margaryny (masło lepsze)
100 g cukru pudru
375 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki cynamonu
1 i 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/4 łyżeczki proszku do pieczenie
1/4 łyżeczki mielonych goździków 
1/4 łyżeczki soli
1 duże jajko
2 łyżeczki przyprawy korzennej do piernika
można dać ze 2 łyżki kakao

W małym garnuszku podgrzać melasę (miód), masło i cukier od czasu do czasu mieszając. Zdjąc z ognia i odstawić na pół godz do ostygnięcia.
Przesiać do miski mąkę, proszek do pieczenia, przyprawy i sól. W środku zrobić zgłębienie i dodać jajko z melasą (miodem). Zagnieść przy pomocy miksera lub normalnie ręką (ciasto jest bardzo klejące). Przykryć kulę folią i schłodzić w lodówce 2 godz. Ja chłodziłam chyba ponad 3 godziny.

Odkrawać małe porcje ciasta, rozwałkowywać je (im cieniej, tym lepiej) na silikonowej macie lub oprószonej mąką blaszce. Wycinać dowolne kształty. 

Piec w temp. 175st. C. przez 8 - 10 minut, do czasu aż brzegi pierniczków zaczną się rumienić. Studzić na kratce. 

Przechowywać w szczelnie zamkniętej puszce - im dłużej leżą, tym smaczniejsze ;-)
Dekorować na kilka dni przed Świętami.

Przepis na lukier:
1 białko
1 szklanka cukru pudru (przesianego)

Białko utrzeć z cukrem pudrem. Ucierać tak długo, aż nie będzie grudek i lukier będzie gładki. Powinien być na tyle gęsty aby dało się nim swobodnie dekorować. Trzeba spróbować jaką ma gęstość i ewentualnie dosypywać cukru.  Z papieru do pieczenia lub worka do mrożonek zrobić rożek i odciąć końcówkę (powinna być bardzo mała). Próbowałam dekorować strzykawkami, jednak nie polecam. Najwygodniej dekorowało mi się właśnie workiem. Każdy ma na to swój sposób - trzeba go tylko znaleźć ;-)
Dekorować pierniczki. Lukier zastyga niemal od razu. 

Smacznego.!

A Wy pieczenie pierniczki? Dekorujecie?
Dla mnie to taki Bożonarodzeniowy "rytuał", z resztą świetna zabawa z dzieckiem ;-) 

Niedługo dodam przepis na pierniczki, które będą pieczone dziś.

Pozdrawiam!
Pyśka.



czwartek, 21 listopada 2013

Uszyłam.

Nie mam swojej maszyny więc żeby uszyć co zaplanowałam, powędrowałam dwa dni do babci, co by tej maszyny sobie od niej użyczyć. I użyczyłam. I uszyłam. Poszewki na dwie podusie dla córeczki i coś jeszcze, ale póki co uchylam rąbek tajemnicy. Taka zagadka, może ktoś trafi co ja wymyśliłam dziecku ?




Co ja kombinuję? ;-)
Dodam, że dojdzie mi do tego gałązka z brzozy
i biała farba...
No oczywiście, że się pochwalę tu
efektem końcowym! 
;-)


I poduszeczki...
Całkiem fajnie wyglądają, póki co tu, nie w pokoju Juleńki ;-)  




Perfekcyjne te moje twory to może i nie są, no ale ze mnie początkująca krawcowa krwawej nici, więc małymi krokami będę starała się doskonalić w tej dziedzinie ;-) Mam nadzieję, że Mikołaj nie zapomniał o mojej liście prezentów i znajdę pod choinką swoją własną maszynę... 
Uciekam teraz do Was, poczytać jak się macie, co nowego u Was bo trochę mnie nie było, a już ciekawość sięga zenitu. Przyznam się, że trochę pozaglądałam i powoli u Was Świątecznie - fajnie, lubię ten nastrój;-) Sama w niego wpadam i wczoraj już zakupiłam piękne ozdoby na choinkę, ciasto na Piernik Staropolski nastawiony, a gdy pałętam się w kuchni to słucham świątecznych, nastrojowych utworów. Aaa! Nawet listę już ogarnęłam, co przyrządzę na święta, no i tą listę zakupów. Myślę, że z początku grudnia postaram się udekorować nieco salon, żeby już całkiem wprowadzić świąteczny nastrój. 

Teraz uciekam poćwiczyć i biegać - pada deszcz co jakiś czas ale i tak jakaś siła mnie ciągnie ;-)

Pozdrawiam!
Pyśka.









piątek, 15 listopada 2013

Reset.

Dzisiaj jest tak piękne słońce, że szkoda by było siedzieć w czterech ścianach...
Więc najpierw trening w domu, a potem słuchawki na uszy i totalny reset outside ;-)




No to ruszamy, biegiem pod górkę ;-) 


I do lasu na chwilę oddechu oraz zdjęcie...



Najlepiej się biega w mężowej bluzie ;-)



Naprawdę świetnie jest sobie pobiegać, zwłaszcza w tak piękną pogodę. Zresetowałam się i naładowana wróciłam do obowiązków, które czekały na mnie w domu. 
Teraz pora na obiad, dziś makaron pełnoziarnisty z pesto i parmezanem - MNIAM! Mogłabym jeść, jeść i jeść...

Pozdrawiam.!
Pyśka.





poniedziałek, 11 listopada 2013

Metamorfoza. Podsumowanie po miesiącu zmagań.

Dziś minął miesiąc odkąd wdrążyłam w życie plan metamorfozy. Rano moja waga pokazała mi 6kg MNIEJ !!!  Jupi! Zrzuciłam 6 kg w zaledwie miesiąc ;-)  Moje ciało już wygląda lepiej, dużo lepiej. Pozbyłam się cellulitu - niemalże całkiem, straciłam sporo centymetrów w obwodach, a ciałko bardzo się ujędrniło.
Odważyłam się też pokazać WAM tą zmianę - mam nadzieję, że bardzo hejtować nie będziecie ;-)
Wstawiam zdjęcie, jedno przed, drugie aktualne z wczoraj. Jakość nie jest najlepsza ale myślę, że można zobaczyć efekty. Wybaczcie mi moją obciachową bluzkę ale nałożyłam ją, ponieważ dobrze przylega do ciała i lepiej widać jak teraz wyglądam. Może będę miała na dniach jakieś foto w całej swojej okazałości to również wstawię.



Nie myślcie sobie, że się głodzę - o nie! Jem normalnie ale zdrowo i z głową. Ćwiczę CODZIENNIE do godziny czasu, czasami dłużej, co wieczór też biegam. Przyzwyczaiłam się do tego trybu i już go opanowałam. Kombinuję z menu aby było ono urozmaicone. Nie stosuję żadnych suplementów - nie wierzę w ich "skuteczność" ;-)  Nie dopuszczam do tego abym była głodna. Nie liczę kalorii.  Jem mnóstwo warzyw i owoców. Piję dużo wody i zielonej herbaty. 
W najbliższym czasie chce się także zapisać na Zumbe ;-)
Chociaż jeszcze trochę pracy przede mną to myślę, że do Sylwestra osiągnę swój cel ;-)
Po Nowym Roku natomiast uderzam z nowym celem -  utrzymać wagę i aktualny, nowy tryb życia. 
Można?? Można!! 


Pozdrawiam!
Pyśka.



środa, 6 listopada 2013

Pielęgnacja twarzy. Cera zanieczyszczona i zniszczona.

Jak mieszkaliśmy na wsi u teściów miałam dostęp do naprawdę świetnej wody. Może nie nadawała się ona za bardzo do picia ale za to jeżeli chodzi o wpływ na moją cerę, miała ona wręcz zbawienny. Nie miałam problemów z cerą twarzy. Buzia była gładka, skóra odpowiednio nawilżona, bez podrażnień i wyprysków.
Niestety odkąd mieszkamy w mieście to się zmieniło. Tutejsza woda jest bardzo twarda, strasznie wysusza skórę,  zarówno na ciele jak i na twarzy. Nie wspomnę już o dłoniach, które były podrażnione aż do ran z przesuszenia (oczywiście je wyleczyłam, czym? O tym innym razem). Cera na twarzy strasznie się wysuszyła, pojawiły się wypryski i zaskórniki, zatkane pory...
Wzięłam się więc za poszukiwanie odpowiedniej metody na przywrócenie stanu skóry do tego faktycznego. Zaczęłam od mycia się w przegotowanej wodzie - nic nie dało.  Dla poprawienia stanu skóry na ciele znalazłam metodę ale o tym innym razem. Natomiast do wczoraj nie znalazłam jej dla twarzy. Podczas zakupów zaszłam do firmowego salonu kosmetycznego Ziaja. Pani, która podeszła do mnie w bardzo profesjonalny sposób doradziła mi serię Nuno i skompletowała podstawowy zestaw do codziennej pielęgnacji...


Z początku miałam mieszane uczucia - brać, nie brać? Takie różowe, dla nastolatków... Ale przecież już tyle próbowałam, co mi zaszkodzi? No wzięłam. Za zestaw 4 kosmetyków zapłaciłam niecałe 32zł ;-) 
W skład jego wchodzą:


Żel myjący antybakteryjny.
Po pierwszym użyciu:
-pory dokładnie oczyszczone,
-skóra gładka i niewysuszona,
-pięknie się pieni i pachnie ;-)


Tonik antybakteryjny.
Po pierwszym użyciu:
-świetna tonizacja,
- dobrze oczyszczona skóra


Krem antybakteryjny.
Po pierwszym użyciu:
- tu jestem najbardziej zadowolona, krem pięknie
matuje ale i świetnie nawilża skórę,
- nie obciąża cery, jest lekki, pięknie pachnie,
-usuwa niedoskonałości skóry bez zatykania porów,
- po pierwszym użycia widoczna poprawa cery.


Kram tonujący.
- dostępny w dwóch odcieniach
- jest lekki, nie obciąża cery, nie zatyka porów,
-nawilża i matuje w odpowiednich miejscach,
- pięknie kryje,
- wyrównuje koloryt i pięknie pachnie ;-)

Ja jestem w pełni zadowolona i mogę z czystym sumieniem polecić tą serię osobom, które mają podobne problemy.  Jestem już po 3 użyciach, a cera jest nie do poznania! Rewelacja! Znalazłam coś czym mogę zaleczyć skórę. Niska cena, a efekty powalające. Już dłuższy czas testowałam różne kosmetyki, wywalając przy tym mnóstwo pieniędzy, tak naprawdę na marne, a tu proszę... ;-) W końcu mam! 
Nie zraźcie się tak jak ja różowym, nastolatkowym kolorem i obrazkami, jeśli macie problem z cerą twarzy, wypróbujcie - może i dla Was ta seria będzie odpowiednia... 



Teraz uciekam na shopping w poszukiwaniu płaszcza na zimę oraz butów dla J. 
P.S. SCHUDŁAM JUŻ 5 KG, PO 3 TYGODNIACH METAMORFOZY! 
Dumna jak paw ;-)
Opiszę sukces w następnym poście.

Pozdrawiam!
Pyśka.










poniedziałek, 4 listopada 2013

Sernik dyniowy... PRZEPYSZNY.

"Coś nic ostatnio nie pieczesz" - powiedział mi mąż. Faktycznie jakoś odkąd zmieniłam swój styl życia wypieki zeszły na dalszy plan. Do upieczenia tego sernika nadarzyła się okazja czyli tak zwane "Święto Zmarłych", a że w ten czas odwiedzamy rodzinkę to postanowiłam upiec dużą blachę sernika. Nie wspomnę już o tym, że w korzystnej promocji kupiłam dwa wiaderka sera w Biedrze, a w zamrażalniku mam pomrożone porcje musu z dyni. Tak więc powstał pyszny, aksamitny i bardzo aromatyczny sernik. Przyznam się, że i ja spróbowałam plastereczek ;-). Przepis oczywiście ze strony Moje Wypieki. Natomiast ja sama poczyniłam kilka zmian. Zmieniłam proporcje i spód do masy serowej. Na blogu zamieszczam przepis już po mojemu, porcja na dużą blachę. 
Polecam upiec. Bardzo!




Składniki:
Spód:
500g herbatników maślano -kakaowych Bonitki czy jakoś tak, te z Biedrony
160g masła
2 łyżeczki przyprawy korzennej do piernika

Masło rozpuścić. Ciastka potraktować blenderem, tak aby zrobił się z nich "piasek". Połączyć z masłem i przyprawą, wymieszać. Masę ciasteczkową wyłożyć do wysmarowanej masłem blachy. Schłodzić w lodówce na czas przygotowywania sera.

Masa serowa:
2 kg twarogu mielonego 
6 całych jaj
6 żółtek
5 łyżek soku z cytryny
6 łyżek mąki ziemniaczanej
2 łyżki mąki pszennej
380g cukru
800g puree z dyni*
3 łyżeczki przyprawy korzennej do piernika

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.

Składniki razem zmiksować na gładką masę. 

Piekarnik rozgrzać do temp. 170st.C. Na schłodzony spód wylać masę serową, wyrównać. Blachę (wymiary 25x33cm) wstawić do piekarnika, po czym obniżyć temperaturę do 150st.C.  Piec w kąpieli wodnej (ja wstawiam do piekarnika duże naczynie żaroodporne, wypełnione do 3/4 wysokości wodą) ok. 1 godzinę 45 min. 
Wyjąć, przestudzić, chłodzić całą noc w lodówce. Ogólnie sernik trzymać w lodówce. 

*Puree z dyni robię wg przepisu Doroty z Moje Wypieki - dynię wyszorować, wydrążyć i pokroić na mniejsze części. Ułożyć w naczyniu żaroodpornym, przykryć pokrywką i piec w temp.180st przez ok.90 min. Do miękkości. Najlepiej sprawdzać widelcem. Ostudzić i zmiksować blenderem do powstania musu. 

Smacznego.! 





Zdjęcia nie są najpiękniejsze ale robione byle jak - przyznam się, ponieważ cykałam je ostatniemu kawałeczkowi, którego uratowałam do sesji ;-)

Pozdrawiam!
Pyśka.





sobota, 2 listopada 2013

Ładne i tanie.

Widziałyście nową gazetkę z Biedry?  Zobaczcie jakie będą świetności za jakie małe pieniądze ;-)







Pozdrawiam.
Pyśka.